Powieści kryminalne Walerego Przyborowskiego – pierwszego polskiego autora kryminałów
Jedną z najstarszych polskich powieści kryminalnych, a może nawet najstarszą, jest Noc z 3 na 4 grudnia Walerego Przyborowskiego. Powieść drukowana była w Gazecie Toruńskiej w 1875 r. Na początku pojawił się dopisek „Na zasadzie akt sądowych”, co miało uwiarygodnić prawdziwość historii w oczach czytelnika. Trudno natomiast obecnie stwierdzić oparcie w faktach dla tej historii.
Akcja dzieje się w nieznanym mieście blisko granicy z zaborem austriackim w grudniu 1848 r. – być może gdzieś na rodzinnej dla autora ziemi świętokrzyskiej. W książce opowiedziano historię mordu w nocy na nieznanym człowieku. Lokalny sędzia śledczy, niestety podkochuje się w osobie podejrzewanej o ukrywanie części informacji – córce swojego przyjaciela. Dochodzenie w tej sprawie nie jest skomplikowane, gdyż wspomniana osoba kategorycznie odmawia udzielania jakichkolwiek informacji, skutkiem czego ląduje w areszcie. Dopiero zmiana sędziego śledczego posuwa sprawę do przodu. W końcu na jaw wychodzą nowe fakty, które doprowadzają do wykrycia sprawców. Co znamienne, istotny jest w tej powieści zarówno wątek romansowy, jak także pewne elementy wziętego jakby z pozytywistycznych nowelek (nagłe podupadanie na zdrowiu i śmierć).
W kolejnym – 1876 roku – w Gazecie Kieleckiej ukazywała się następna powieść kryminalna Walerego Przyborowskiego, Liść akacji. Jest to pozycja o podobnym schemacie. Tym razem dopisek pod tytułem brzmi: „na podstawie akt sądowych spisana”. Akcja rozgrywa się na wsi w roku 1834, w szlacheckim dworku, śledztwo prowadzi prokurent, występują pracownicy folwarku, służba. Podobnie jak w starszym kryminale autor nie jest litościwy dla młodych i słabych kobiet: tym razem akcja zaczyna się od tajemniczej śmierci przyszłej dziedziczki szlacheckiego majątku mieszkającej razem z macochą i ojczymem. Morderstwem pachnie więc już na odległość. Dodatkowo we wsi przebywa tajemniczy Włoch z wielkim psem oraz przyjaciółka zmarłej, która podobnie również w nietypowych okolicznościach zachorowała i nie pamięta dokładnie wcześniejszych wydarzeń. Rozwiązanie zagadki ma przynieść odkrycie jej zapisków.
Liść akacji sprawia jednak powieści niedokończonej, tak jakby w redakcji gazety powiedziano: Panie Walery, kończ Waść już tę powieść, bo się strasznie ciągnie. I losy zagadki wyjaśniają się na kilku stronach bez zbytnich wyjaśnień. To jeszcze zbyt wczesna powieść, żeby liczyć na jakieś tajemnicze zwroty akcji, niezwykłe odkrycia – niemniej czyta się tę antyczną kryminalną powieść z zaciekawieniem – zwłaszcza, że ładnie odmalowana jest polska wieś XIX-wieczna w tej książce.
W 1877 r. Walery Przyborowski opublikował powieść Czerwona skrzynia. Pojawiała się ona w odcinkach w „Gazecie Kieleckiej”. Tym razem autor za pomocą zapisku „all is true…” zapowiedział, że tekst może być oparty na faktach. Akcja dzieje się w roku 1825, a więc jest to kolejna powieść osadzona w pierwszej połowie XIX w. Do pewnego hotelu w Warszawie przybywają goście, którzy od początku wzbudzają podejrzenia gospodarza. Meldują się w pokoju, zostawiają tam swoje bagaże, w tym ogromną czerwoną skrzynię, po czym wychodzą i nigdy już nie wracają. Po trzech dniach zostaje wezwana policja. Okazuje się, że tajemniczy goście zostawili w pokoju wszystkie swoje rzeczy, które zostają zbadane w obecności policji. Ku przerażaniu wszystkich w czerwonej skrzyni znajdują się zwłoki młodej kobiety. Poszukiwania właścicieli kufra nie przynoszą efektów – do czasu, gdy sprawę podejmuje detektyw-amator Ludwik Cordier, który zdaje się wiedzieć więcej niż inni. Szybko łapie on nikły trop i rozpoczyna rozpaczliwy pościg za zbrodniarzami. Nikt jednak nie wie, że Cordier nie zajmuje się sprawą bezinteresownie, a tajemnica nie dotyczy jedynie śmierci młodej kobiety.
Ten przełomowy dla historii polskiej powieści kryminalnej tytuł ma akcję częściowo osadzoną w Warszawie, a częściowo w świętokrzyskiem (zapewne okolice Opatowa) i całkiem skomplikowaną intrygę, czym odróżnia się od wcześniejszych dokonań autora na tym polu. Akcja toczy się dość wartko, są nagłe zwroty i elementy powieści sensacyjnych. Ciekawe, że powieść drukowano w Kielcach, a dzieje się ona w stolicy – gdyby drukowaną ją w Warszawie może zostałaby bardziej doceniona.
W 1881 r. w czasopiśmie „Wędrowiec” ukazała się jedna z najlepszych i dotychczas kompletnie zapomniana powieść kryminalna Krew nie wietrzeje. Nie była wzmiankowana nawet w literaturze przedmiotu, w tym w najnowszych artykułach dotyczących kryminalnej twórczości Walerego Przyborowskiego. Powieść ta została opublikowana pod pseudonimem Żelisław Krzywda. Podobnie, jak w przypadku wcześniejszych tytułów, także i tu akcja rozgrywa się na terenach rodzinnych Przyborowskiego, czyli okolice Radomia, sam Radom (gdzie autor uczęszczał do gimnazjum) oraz, uwaga, Jedlnia i Puszcza Kozienicka. Tak, jeden z najstarszych polskich kryminałów rozgrywa się w Puszczy Kozienickiej. Wiernie swojej koncepcji z wcześniejszych powieści Przyborowski umieścił akcję w przeszłości, tym razem opowiadanie jest rzekomo pisane w 1845 r. i cofamy się do roku 1809, do czasów wojny austriackiej i powstania Księstwa Warszawskiego. Niejaki Andrzej Piasecki jest znużony warszawskim życiem i porzucony przez narzeczoną. Aby ukoić nerwy wyjeżdża do ciotki na wieś Ruda pod Radomiem. Tamtejszy klimat daje mu wytchnienie, ale już po krótkim czasie Piasecki znajduje na strychu stary kufer, a w nim wzmiankę o zniknięciu swojego dziadka w dniu 14 lipca 1809 r. Ów przodek podobno prowadził w Radomiu piwiarnię, miał własny browar i kamienicę w rynku. Piasecki udaje się do tego miasta w celu poznania prawdziwej przyczyny zniknięcia dziadka i jego majątku – jego dzieci wychowywały się bowiem już w biedzie. Na miejscu wplącze się w wir niebezpiecznych zdarzeń, a straszna historia będzie dawała znać o sobie na każdym kroku.
W 1882 r. ukazywała się w odcinkach w Gazecie Kieleckiej powieść kryminalna Kwiat Agawy. Zasadza się ona na podobnej koncepcji co wcześniejsza o rok Krew nie wietrzeje. Tym razem akcja odbywa się w okolicach Włoszczowy w 1826 r. Michał Strzecha przyjeżdża do wsi Kąty, gdzie ma niewielki majątek. Jego ojciec zginął podczas wyprawy na Węgry, gdzie wybrał się z większym majątkiem, aby dokonać ważnej transakcji. Podobnie jak w starszych powieściach Przyborowskiego mamy tu niewyjaśnioną zagadkę z przeszłości, biednego potomka zmarłych rodziców, utratę majątku i próbę wyśledzenia co się z nim stało. Po otrzymaniu tajemniczego listu z Ameryki zawierającego notatkę o jego pochodzeniu oraz kwiatu agawy młody Strzecha postanawia odkryć, co stało się z jego majątkiem. Pierwsze książkowe wydanie tej powieści miało miejsce dopiero w 2023 r. (!).
Nieco młodsza i trochę bardziej obszerna jest powieść Szkielet w domu, publikowana w odcinkach w Gazecie Kieleckiej w 1887 r. Były naczelnik policji Józef S. zakupuje majątek Grabówka w Górach Świętokrzyskich, gdzie osiada wraz ze swoim emerytowanym podwładnym Ansgarym Kiełbasińskim. Podczas remontu zapuszczonego dworku Ansgary znajduje pod podłogą szkielet młodej kobiety. Następnego dnia szkielet znika – prawdopodobnie został wykradziony. Naczelnik próbuje wyjaśnić tę zagadkę, a łączy się ona zapewne z pobliskim majątkiem Laskówka, gdzie mieszkają dwie kobiety podejrzewane o wykradzenie szkieletu. Emerytowany naczelnik policji będzie musiał ponadto zajrzeć w nieznaną swoją przeszłość. Można stwierdzić, że kryminał całkiem nowoczesny, konstruowany podobnie jak dzisiejsze: retrospekcje do nieznanej przeszłości, istotny wątek obyczajowo-romansowy, tajemnicze zdarzenia, książka napisana w formie relacji z licznymi zmianami czasu i miejsca oraz, co niezwykle istotne, suspens. Wiele rozdziałów kończy się zawieszeniem, zagadką, konstruowaną w ten sposób, żeby chciało się czytać następny rozdział. To powszechna praktyka np. u Wallace, Fletchera, czy innych autorów angielskich z lat międzywojennych XX w., ale u Przyborowskiego przeszło 30 lat wcześniej? Jest on pionierem w polskiej literaturze z pewnością pod tym względem, a samo istnienie suspensu należy tłumaczyć wydawaniem powieści w odcinkach (podobnie jak ma to miejsce w serialach). Szkielet w domu pozostaje więc niezwykle ważnym dokonaniem, wczesnym i nowatorskim, na gruncie polskiej literatury kryminalnej. Warto wspomnieć jeszcze, że Przyborowski osadził akcję w rodzinnych Górach Świętokrzyskich, które opisuje jakby to miały być Tatry (przepaściste miejsca, urwiska, skały, nieprzebyte bory, etc.). Opisów przyrody jest dość dużo, ale nie są one dominujące.
Zaledwie cztery lata później ukazała się kolejna powieść ze szkieletem w roli głównej pod tytułem Szkielet na Lesznie. Powieść drukowana była w odcinkach w 1891 r. w „Dzienniku dla wszystkich”. Tym razem szkielet odkryty został w Warszawie, podczas rozbiórki opuszczonego dworku przy ulicy Leszno. Zbrodnia sprzed lat wzbudza ogólne zainteresowanie zarówno prasy, jak i społeczeństwa. Na tajemniczą sprawę zwraca uwagę również młody doktor Władysław Żubr, który dzięki staraniom swego znajomego Ryszarda Heliglasa zostaje dopuszczony do obejrzenia ciała. Młody doktor, zaintrygowany stanem szkieletu, zaczyna badać sprawę na własną rękę (podobnie jak emerytowany policjant w Szkielecie w domu). Przypadkiem odkrywa on pewne nieznane dotąd ślady, które jednak sprowadzają na niego śmiertelne niebezpieczeństwo. Zasadniczo akcja tej powieści ma podobny schemat, czy może raczej wytyczne, jak przywoływany już tutaj Szkielet w domu.
W 1891 r. ukazała się również powieść Widmo na Kanonii. Jest to jedna z niewielu powieści kryminalnych Przyborowskiego, które ukazała się za jego życia w formie książkowej. Opasłe dzieło (575 tys. znaków) dzieli się na dwa tomy. W pierwszym tomie dwóch robotników przypadkiem znajduje w kanale przy ulicy Kanonia nieprzytomną kobietę, ciężko ranioną nożem. W obawie przed policją i konsekwencjami postanawiają w tajemnicy zabrać ją do domu, gdzie wyleczy ją student medycyny. Tożsamość kobiety pozostaje zagadką, wiadomo jedynie, że pochodzi ona z bogatej rodziny. Jednocześnie jeden z robotników twierdzi, że widział tajemniczą postać wychodzącą z kanału. Razem ze studentem postanawiają na własną rękę zbadać dokładnie kanały przy ulicy Kanonia, by samodzielnie schwytać mordercę. Kierowani żądzą przygody i sławy, we trzech schodzą do kanałów, nie zdając sobie sprawy, że narażają się na ogromne niebezpieczeństwo. Pierwszy tom jest unikalny z kilku względów: po pierwsze większość akcji rozgrywa się w podziemiach stolicy, co dotychczas nie miało miejsca chyba w żadnej powieści. Po drugie – mamy tu niezwykły zbiór gwary warszawsko-przestępczej końca XIX w. Akcja drugiego tomu rozgrywa się zarówno w kanałach, w których popełniono kolejną zbrodnię, jak i na przedmieściach stolicy. Na tle poprzednich powieści Przyborowskiego, w których intryga była jednak dość prosta, tutaj mamy przeplatające się zależności i wzajemnych stosunków między postaciami.
W 1893 r. ukazała się w czasopiśmie „Dziennik dla wszystkich i anonsowy”, krótka powieść Tajemnicza zagadka. Jak można przypuszczać, nie odbiega ona zbytnio od wcześniej sprawdzonych konceptów Przyborowskiego. Rok 1808, akcja na Ponidziu. Niewidomy właściciel majątku Dzierążnia, Trzaska odpoczywa w ciągu dnia w ruinach pobliskiego zamku. Dawniej mówiło się o tajemniczych skarbach ukrytych w tym miejscu. Pewnego razu razem ze służącym Ignacem znajdują w tym miejscu ślady kopania. Podczas następnej wizyty zostają zaś napadnięci. Po tym zdarzeniu Trzaska odzyskuje wzrok i próbuje rozszyfrować tajemnicę ukrytego skarbu. Powieść ta wskazuje na znajomość Przyborowskiego w zakresie zagranicznym tekstów awanturniczo-przygodowych XIX wieku. W powieści widać wpływy literatury romantycznej, m.in. Króla Zamczyska Stefana Goszczyńskiego (podziemia, skarby). Niewykluczone, że miała także wpływ na późniejszych polskich pisarzy, w tym pisarzy dwudziestolecia międzywojennego (np. Stanisław A. Wotowski), gdzie podobne motywy ukrytych skarbów i ruin pojawiały się dość często.
W latach 1900-01 na łamach czasopisma „Ziarno” ukazała się kolejna powieść – W Lasku Bielańskim. Stylem nawiązuje ona mocno do wcześniejszego Rubinu wezyrskiego. To znaczy: historia z czasów napoleońskich, ukryty skarb poszukiwany przez wiele osób, tajemnicze bractwa, zaginięcia osób i oczywiście nieodłączny dla Przyborowskiego szkielet znaleziony w domu (zob. tytuły Szkielet w domu oraz Szkielet na Lesznie). Połączenie powieści kryminalnej z historyczną z elementami grozy. Głównym bohaterem, jak w rasowej powieści detektywistycznej, jest emerytowany urzędnik policyjny, który nabył dom z historią, w którym straszy. Akcja początkowo zapowiada się tajemniczo i płynie dość wartko, zwalnia jednak po poznaniu przez naczelnika niejakiego Juliana Proroka, dawniej odpowiedzialnego za śledztwo w sprawie zaginięcia Ludwiki Michalskiej, następnie zwolnionego. Tu akcja traci na tempie, gdyż ów Prorok jest niezwykle gadatliwy. Kolejne niejasności zostają rozwiane wskutek rozmowy naczelnika z Prorokiem, przy bardzo nieznacznej akcji – przypomina to trochę sprawę pamiętnika z wcześniejszego o ćwierć wieku Listu akacji. Ciekawy jest humorystyczny wątek wyciągania zeznań ze służącej naczelnika, niejakiej Majewskiej, bardzo „nadobnej i pobożnej matrony” (w rzeczywistości „starej baby”), określanej różnymi ciekawymi epitetami przez przepytujących ją mężczyzn.
Powieści niewznowione jeszcze: Kwiat agawy (Gazeta Kielecka, 1882) oraz Tajemnicza zagadka.